Siła Kobiet – siła do bycia sobą
Żyjemy w świecie tzw.: porządku patriarchalnego. Oznacza to, że cechy zaliczane powszechnie do tzw. „kobiecych”, jak np.: empatia, wrażliwość, emocjonalność, kierowanie się intuicją i wiele innych, są oceniane jako gorsze i mniej cenione. Siła, którą ceni obecny świat, polega na tym, że nie zwraca się uwagi na emocjonalne i ludzkie koszty wytwarzania towarów, a jedynie na- koszty finansowe. Cała gospodarka opiera się na taniej sile roboczej, o którą nikt się nie troszczy, bo empatia nie jest w cenie. Kraje silne wyzyskują kraje słabe, rosnąc w siłę jeszcze bardziej.
My, ludzie, również świetnie przystosowaliśmy się do patriarchatu. Nie wybierzemy na prezydenta kobiety, bo – o zgrozo –, może ona przez przypadek publicznie okazać emocje. A przecież nauczono nas, że autorytet powinien być silny, niewzruszony i twardy. Te cechy są również uważane za synonim wartości. Doświadczona pielęgniarka wykona głupie polecenie młodego lekarza, kierując się autorytetem, a nie swoją wiedzą.
Kobiety na wyższych stanowiskach często muszą być bardziej męskie niż mężczyźni, żeby pokazać, że coś znaczą. Nie mogą pokazywać, że są kobiece i ubierać się kobieco, bo byłyby potraktowane niepoważnie i narażone na ocenę moralną – zarówno przez mężczyzn, jak i inne kobiety.
Wyobraźmy sobie takie sytuacje: w sejmie jest 50 % posłanek, które reprezentują faktyczną statystyczną ilość kobiet w państwie, w twoim zakładzie pracy pracuje dokładnie połowa kobiet i połowa mężczyzn, w kościołach – kobiety nie tylko myją podłogę, ale i przewodniczą, mówią kazania i prowadzą parafie.
Czy czujesz się swobodnie wyobrażając to sobie? Tak? To, na ile dziwne wydaje ci się używanie żeńskich końcówek zawodów? Czujesz się swobodnie, słysząc, że w studiu telewizyjnym pojawiła się gościni, a ministra przemawiała na posiedzeniu rządu? A jak mówisz o sobie i swoim zawodzie? W formie żeńskiej czy męskiej?
Język, z którym nie czujemy się swobodnie pokazuje jak „nienaturalne” wydają się nam rzeczy, które patriarchat ustalił jako normę.
Jest wiele kobiet nazywających siebie feministkami – jestem jedną z nich. Ale jest jeszcze więcej, które boją się tego słowa. Feministka to synonim walczącej harpii, babo-chłopa i krzyczącej histeryczki. Niewiele z nas się zastanawia, skąd się wziął ten obraz. Jeżeli rządzi jakaś większość, a na naszym świecie większością są pełnosprawni, biali, heteroseksualni, chrześcijańscy mężczyźni, to inne społeczności: kobiet, osób ciemnoskórych, homoseksualnych, niepełnosprawnych, innowierców czy ateistów, muszą używać bardzo dużo siły, żeby zaznaczyć swoją obecność. Muszą pokonywać ogromne przeszkody, aby być usłyszanym. Tak rodzą się terroryści. Musisz krzyczeć, podłożyć bombę lub zaszokować, żeby opinia publiczna zwróciła uwagę na twój przekaz. A i tak skazujesz się na wrogość, cynizm i śmieszność, a twój przekaz ginie wobec tej pomniejszającej lub odrzucającej ciebie reakcji innych. Dobrym przykładem jest teraz Greta i jej działalność dotycząca klimatu. Na patriarchalny świat nie można liczyć, bo on nie jest empatyczny, ani wrażliwy, nie zwróci uwagi na potrzeby innych. Musisz mu włożyć palec w oko, to może wtedy cię dostrzeże, a i tak popatrzy z góry i zinfantylizuje. Gdyby kobiety nie krzyczały, nie wychodziły na ulicę, nie używały języka siły, nadal nie miałybyśmy praw do własności, nie mogłybyśmy decydować o swoim losie ani się kształcić.
Jestem feministką, bo uznaję prawa kobiet, wartość „kobiecości” i chcę, by miała ona większy wpływ na nasz świat. Chcę równego decydowania i brania pod uwagę takich wartości, jak wrażliwość, empatia, zrozumienie i działanie dla dobra wspólnego.
Wszyscy jesteśmy Jednym. Powstaliśmy z tych samych pierwiastków, co rośliny, zwierzęta, gwiazdy. Stanowimy z nimi Jedno. Wszystko ma duszę, bo we wszystkim jest czynnik nazywany przez jednych Bogiem, przez innych Duchem, Świadomością, Naturą lub jeszcze inaczej. I to wszystko jest Jednym.
Dlaczego wciąż idealizujemy patriarchat z jego wywyższaniem Ego, Oddzielenia, Agresji i Posiadania? Bezmyślnie uznajemy te wartości. Nasza prawdziwa natura i nasze dusze buntują się już jednak na to.
Zacznijmy wreszcie szanować i uświęcać kobiecą energię, którą mają w sobie zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Zacznijmy oczyszczać się z dualności, podziałów, a zacznijmy współpracować, uczyć się od siebie. Patriarchat ma się dobrze zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Odcina obie płcie od tego, co mają najlepsze. Patriarchat to porządek społeczny, w którym obowiązują reguły, które nam nie służą. Ludzkość powoli się zmienia, ale nadal oddaje mu pokłony. Widzę przejawy tego u siebie, u innych i „walczę” z tym. Chcę większej świadomości, przywrócenia równowagi, oczyszczenia się z przekonań wyssanych z mlekiem matki. Walczę, bo czuję w sobie tą złość, która mówi mi:, „ twoje granice są naruszane, twoje potrzeby nie są zaspokojone”. Złość jest dla mnie informacją i energią. Wykorzystuję ją i działam. Pracuję nad sobą i uświadamiam innych. Dla dobra wspólnego, po to byśmy szli ku jedności i pozbywali się niezdrowej rywalizacji, czy agresywnego wykluczania.
Czy czujesz, że na tym świecie masz takie same możliwości jak mężczyzna? Czy czujesz się tak samo bezpieczna, wychodząc z domu? Czy nadal masz szacunek innych, gdy okazujesz się słaba?
Jeżeli chcesz, żeby świat się zmienił – zacznij od siebie. Pracuj nad swoją świadomością, nad swoją wartością i odwagą do bycia sobą. Taką, jaką jesteś – kobiecą. Spotykaj się z innymi kobietami, wymieniaj doświadczeniami, dawaj świadectwo, że od kobiet można wiele dostać. Pokazuj i doświadczaj tego, że energia kobieca to niesamowita wartość, której brakuje Światu (i wielu kobietom). Potrzebujemy uświęcić kobiecość, żeby uzdrowić świat.