Z intuicją przez życie – powrót do wewnętrznego domu

„Potrzeba wysłuchania jest jedną z ważniejszych potrzeb człowieka.”

Kiedyś byłam na spotkaniu z nauczycielem duchowym, pewnym księdzem i usłyszałam właśnie to zdanie. Była to wówczas jedna z ważniejszych rzeczy w moim życiu, które poruszyły mną do głębi. Zrozumiałam, czego brakowało mi w moim dzieciństwie i za czym tęskniłam w życiu dorosłym.

Każde dziecko pragnie być wysłuchane, bo pragnie być zobaczone i przyjęte takim, jakim jest. I na tym właśnie polega bezwarunkowa miłość.

Niestety często ma się doświadczenia podobne do moich, że to nikogo nie obchodzi, kim i jaki jesteś, ponieważ otoczenie nastawione jest na to, żeby przerobić cię na kogoś, kim masz się stać. Oczywiście dla swojego dobra. Bo jak inaczej poradzisz sobie w społeczeństwie?

Tamten moment uświadomienia sobie mojego wielkiego deficytu, był jednym z przełomów mojego życia. Słuchanie stanęło w centrum mojego zainteresowania. Zaczęłam słuchać. Najpierw swoich myśli. Ale to był jakiś koszmar. Było ich tyle i tworzyły straszne napięcie. Nie do wytrzymania. Potem zrozumiałam, że uciekam od nich w różne działania. Żeby ich nie słyszeć. Żeby nie czuć się tak źle.

Postanowiłam, że może w takim razie zacznę słuchać innych. Oczywiście w dzieciństwie przeszłam trening słuchania innych i podporządkowywania się im. Nie musiałam więc przecież tego postanawiać. Po prostu to było łatwiejsze.

Ale słuchanie innych, to znaczy kogo? Przecież oni mówią różne rzeczy, przeważnie takie, jakie im pasują. Oceniali mnie przez pryzmat swoich potrzeb. Jestem zła, jak nie spełniam ich oczekiwań a dobra, ja im służę. Więc nie była to właściwa droga i wiedziałam to dokładnie.

Jak w takim razie słuchać siebie? I właściwie CZEGO słuchać w sobie?

Tak, to było trudne pytanie. I przeszłam długą drogę, żeby odkryć KOGO tak naprawdę mam słuchać.

Nauczyłam się obserwować swoje myśli i zbudowałam do nich zdrowy dystans.

„Nie jestem swoimi myślami” – stwierdziłam.

Zaczęłam wyrażać siebie nie tylko słowami, ale szukałam wciąż jakiejś formy, przez którą mogę wyciągnąć z głębi siebie coś, czego doświadczam, przeżywam i zobaczyć to w obrazie, słowie…

Ale doszłam do  wniosku, że: „Nie jestem również swoimi uczuciami.” One są ważne, dają mi pewien wgląd. Pomagają zrozumieć siebie. Ale to wciąż za mało.

To KIM jestem i KTO chce się wyrazić?

Nie wiem.

Nadal słucham, ale już inaczej.

Wiem, że jestem kimś, kto jest nieopisywalny. Bo każdy opis pomija coś, czego w opisie nie ma a we mnie i owszem. Ja jestem procesem, więc jak można mnie zamknąć w jakimś sformułowaniu?

Mam wiele aspektów, czasem kompletnych przeciwieństw. Bywam jakaś, ale w innym momencie mogę być zupełnie inna. Dla samej siebie jestem nieopisywalna, więc ciągle muszę wracać do słuchania siebie.

Odkryłam w sobie ten delikatny głos. Głos, który mówi do mnie nie używając dźwięków ani słów. Po prostu to wiem, co chce mi powiedzieć.

Jedni nazywają go intuicją, inni – głosem Boga, który mówi do człowieka w modlitwie czy snach.

Ja mu wierzę, choć czasem tak trudno mi go usłyszeć. Przebić się przez te wszystkie myśli, lęki, złości czy inne odczucia.

Ale wciąż wracam do niego, jak do domu.

Bo on wie.

On JEST…

Jeżeli doświadczyłaś podobnych rzeczy lub rezonuje z Tobą to, co napisałam zapraszam Cię do udziału w grupie
„Z intuicją przez życie – powrót do wewnętrznego domu”

Zapisz się już dzisiaj. Pójdź za głosem tęsknoty i daj się poprowadzić.

Zajęcia odbywają się online raz w miesiącu w czwartki w godzinach 18.30-20.30 lub stacjonarnie w Zurichu we wtorki

Koszt: 80 zł (dla Polek mieszkających w kraju) / 35 CHF (dla Polonii)